Paweł Tkaczyk „Grywalizacja. Jak zastosować mechanizmy gier w działaniach marketingowych”
Grywalizacja to jedno z modniejszych słów pojawiających się w ostatnich czasach na ustach marketerów. Grywalizacja to przyszłość, grywalizacja to uniwersalny sposób na rozwiązanie wielu problemów – o grywalizacji najczęściej słyszy się zupełnie bezkrytyczne opinie.
Z tematem grywalizacji już ponad rok temu zmierzył się Paweł Tkaczyk (wstyd przyznać ale na mojej półce „Grywalizacja…” czekała ponad rok, żebym wreszcie po nią sięgnął). W efekcie powstała mała książeczka, która dość dobrze opisuje czym jest grywalizacja.
O co chodzi z tą całą grywalizacją? Ujmując to możliwie prosto: chodzi o tworzenie gier wszędzie tam, gdzie potrzebne jest zbudowanie zaangażowania człowieka. Jeśli jesteście/byliście graczami komputerowymi doskonale czujecie o jakie zaangażowanie tutaj chodzi. Z łatwością pewnie przypomnicie sobie wieczory, czy nawet całe noce spędzone na pokonywaniu kolejnych przeciwników/przechodzeniu kolejnych poziomów trudności/zdobywaniu kolejnych leveli. Tego typu zaangażowanie – które jest dobrowolone, które wprawia nas w stan tzw. przepływu (z angielskiego flow), które nie musi być podtrzymywane za pomocą zewnętrznych form motywacji, które się nie wyczerpuje a wręcz pogłębia z czasem, jest bezcenne.
Stąd pomysł, żeby mechanizmy które są stosowane w grach przenieść do innych sfer życia. O ile książka „Grywalizacja…” dobrze opisuje gry, mechanikę gier, specyfikę różnych graczy, o tyle w niewielkim stopniu pokazuje wspomniane przeniesienie. Te kilka case studies opisanych w książce to za mało. Nie wszystkie przykłady są przekonujące. O ile ja osobiście kupuję koncept grywalizacji w edukacji, o tyle opisywanie implementacji mechanizmów gier w pracy budzi moje zdystansowanie. Z pojęciem gry nierozłącznie związane jest pojęcie dobrowolności. Gdzie jak gdzie ale w pracy o tej dobrowolności nie może być mowy. Bez niej nie wystarczy, że zamiast o targetach sprzedażowych zaczniemy mówić o levelach, że zamiast o celach sprzedażowych będziemy mówić o misji, żeby pracownicy wskoczyli na nowy poziom zaangażowania.
Grywalizacja – tak, ale w wybranych przypadkach. Dobrym przykładem na wykorzystanie grywalizacji jest platforma Nike Plus. Korzystając z tej platformy np. biegacze mogą się dzielić ze swoimi znajomymi statystykami treningów. W ten sposób też mogą wzajemnie się motywować i rywalizować (w ramach wyzwań typu „kto z nas przebiegnie najwięcej w ciągu kolejnych 30 dni”). Inny ciekawy przykład to zastosowanie mechanizmów gier do wzbudzenia motywacji do ćwiczeń połączonych z rehabilitacją (więcej na ten temat znajdziecie googlując hasło „Doctor Kinetic”). Pożyteczne.
Ja mam tylko obawy czy przypadkiem grywalizacja nie jest konceptem, który dość szybko się wyczerpie. Gry, wszędzie gry – tak to wkrótce może wyglądać. To dość szybko może doprowadzić do znużenia grami, rywalizacją na polach, w których nie jest ona specjalnie do niczego potrzebna. „Podejmij wyzwanie” – mam wrażenie, że to hasło przewija się już w kolejnej reklamie (obecnie Pepsi). „Dołącz do gry” – czy to kolejna zdarta płyta?
Czy książkę warto przeczytać? Warto, żeby zapoznać się z jednym, z modniejszych w ostatnich czasach, trendów w marketingu. Tkaczyk ma talent do pisania i przekazywania treści, więc nawet jeśli książka Was nie zachwyci to i tak te 2-3 godziny spędzone na jej lekturze będziecie mile wspominać.
[helion_ksiazka ksiegarnia=”onepress” ident=”grywal” okladka=”90×119″ width=”220″]